Isondu Barbacua opakowanie

Argentyńska yerba mate Isondu Barbacua

Isondu Barbacua to jedna z tych yerba mate, których byłem nieco bardziej ciekaw. Począwszy od wolniejszego procesu obróbki, przez małą firmę do papierowego opakowania z ładną grafiką. Bardzo mnie to zachęciło do poszukiwań i zakupu.

Yerba jest produkowana przez Isondu S.R.L w Argentynie, jak zaznaczono na paczce, metodą barbacua, o której pisałem już w przypadku innych recenzji. Bardzo stara obróbka suszu jeszcze z czasów Guarani. W przypadku Isondu ciepło z palonego drewna doprowadza się tunelem – tak, aby susz nie miał bezpośredniego kontaktu z ogniem. Jest to znacznie mniej popularny proces obróbki, szczególnie przez duże firmy i plantacje. Tam wykorzystuje się raczej gaz, jest taniej i szybciej.

W przypadku Isondu Barbacua mamy możliwość degustacji nieco innego suszu – takiego, gdzie w procesie produkcji poświęca się więcej czasu, co też przekłada się m.in. na smak yerby czy środowisko, poprzez mniejszą eksploatację terenów.Isondu Barbacua tabela wartosci odzywczych

Isondu z języka Guarani to robaczek świętojański, często nazywany świetlikiem. Znajdziemy go w logo marki, wygląda sympatycznie. Przechodząc do opakowania, trudno nie zwrócić uwagi na dopracowaną paczkę. Grafika jest ładna, aż chce się zerknąć z bliska. Opakowanie jest biodegradowalne. Znajdziemy na nim małą mapkę z regionem i oznaczonym miejscem skąd pochodzi firma, a jest to miasto Obera w regionie Misiones. Jest także dłuższa informacja o wykorzystaniu właśnie metody sprzed 400 lat.

Isondu Barbacua tyl opakowania

Jest także krótka propozycja przygotowania suszu, a także, co zostawię dla Was, legenda o Isondu. To by było na tyle, paczka jest porządna, a zapach po zbliżeniu nosa do paczki zachęca do otwarcia.

Isondu Barbacua legenda

Po otwarciu mamy kontakt z bardzo przyjemnym i intensywnym, ale lekkim zapachem suszu. Kojarzy się z palonym drewnem, korą drzewa, letnim ogniskiem i nieco ziemiście. Susz raczej mieszany w stronę drobno zmielonego z yerbowym pyłem, taki blado zielony, czasem przebijają się inne kolory listków. Po zalaniu zapach zelżał, przypomina mi nieco mokre palenisko i jesienne liście.Susz Isondu Barbacua

Pierwsze zalanie jeszcze dobrze nie naciągnęło u mnie bo zaraz je wypiłem, ale są już te smaczki, które śmiało można powiązać z zapachem. No czuć już od początku, że się rozkręci.

Pierwsze smaki są wyraźnie yerbowe i już podbite nutami kojarzonymi z dymem, ale nie takim mocnym, co gryzie w oczy, takim oddalonym od paleniska. Zaczyna pojawiać się konkretniejsza goryczka, ale dla mnie pijącego już wiele lat jest ona taka akurat, jeśli jesteś początkujący będzie mocna. Jest przyjemna, świetnie miesza się z dymnym klimatem, a przy tym nie jest zbyt intensywna i nie skręca mocno w stronę kwasową, aczkolwiek i lekką kwaśność można poczuć.

Zachęca mnie to do kolejnych zalań, podoba mi się jak rozkręca się smak z tego suszu. Najwięcej frajdy dają pierwsze zasypy, gdy język nie jest jeszcze przyzwyczajony. Jest przyjemnie, można się pomylić z paragwajskim suszem, choć nie jest to to samo to jednak klimat jest podobny. Co więcej, dzieje się tutaj dużo. Mamy smak kojarzący się z paleniskiem, jednak z czasem wchodzi przyjemna roślinność, nie za słodka, taka bardziej w tle jak dla mnie.

Pije się znacznie lepiej niż np. paragwajski susz czasem, więc jeśli ktoś z Was szuka czegoś konkretnego o wyraźnych nutach, ale nie z Paragwaju, to Isondu barbacua będzie strzałem w 10, przynajmniej tak czuję pisząc recenzję. Choć jest to argentyński susz, to klimat jest rozwinięty i skręca w stronę mocniejszych paragwajskich klimatów. Zachowuje jednak swój styl, nie wykręca buzi, nie jest nazbyt kwaśna, jest dobra, nawet bardzo dobra. Jeśli piliście np. La Merced Barbacua, to tutaj więcej się dzieje, jest bardziej swojsko.

Wypłukiwanie: średnie (ok.  0.7 l)

Cena: ok. 40 zł

Dostępność: opakowanie 0.5

Pobudzenie: zostawiam do oceny pijącym. Na mnie działa umiarkowanie.

Moja ocena: bardzo dobra (5)