Argentyńska yerba mate Titrayju Elaborada con Palo
Titrayju Elaborada to yerba mate z patyczkami, wytwarzana na niedużą skalę, a co za tym idzie nie tak powszechna w marketach jak wielkie marki. Wytwarzana jest przez spółdzielnię Cooperativa Río Paraná Ltda w mieście Obera, gdzie zrzesza się ok. 100 rodzin.
Titrayju to ziemia, praca i sprawiedliwość. Wyjaśnienie nazwy znajdziecie podane właśnie w ten sposób na jednym z boków opakowania, co możecie zobaczyć na zdjęciu. Jest to yerba mate sezonowana ok. 12 miesięcy w sposób naturalny. Jeśli kwestia sezonowania naturalnego i przyspieszonego nie jest Ci znana, zapraszam do recenzji np. Taragui sin palo despalada, gdzie w kilku zdaniach opisałem przyśpieszony proces sezonowania suszu.
Wstęp recenzji może zwiastować bardzo małą produkcję. Titrayju jest niedużym producentem, ale co roku rozwija swoją sprzedaż bezpośrednią. Nie jest ona tak powszechna w marketach, bardziej w lokalnych sklepach, do których dociera własnymi drogami dystrybucji, aby uniknąć prowizji pośredników. Zdobywając informacje o marce odniosłem wrażenie, że Titrayju jest mniej przemysłowe, a bardziej skupione na jakości.
Choć yerba mate Titrayju nie posiada certyfikatów przyznawanych za ekologiczną produkcję, producent informuje, że yerba ta jest ręcznie zbierana, a do uprawy nie wykorzystuje się agrochemikaliów. Rolnicy należący do spółdzielni, którzy dostarczają susz, są zapisani do Ruchu Sprawiedliwego Handlu.
Zanim przejdę do zawartości warto jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach z opakowania, które mogą Was zainteresować. Pierwsza to krótka notka informacyjna na boku opakowania nawiązująca rolników, pozwolę sobie ją przetłumaczyć: Spożywając naszą yerbę możesz cieszyć się autentyczną yerbą produkowaną przez rodzimych rolników, przyczyniając się do osiągnięcia przez nich suwerenności żywnościowej, wzmacniając ich w środowisku społecznym poprzez powstrzymywanie emigracji, przyczyniając się także do dalszej opieki nad środowiskiem i zasobami naturalnymi Misiones.
Druga sprawa to nagroda na największych targach żywności w Argentynie Caminos y Sabores, gdzie co roku w szranki stają różne produkty, oceniane przez profesjonalnych degustatorów. Komisja wybiera najlepszy produkt spośród startujących, a w roku 2017 zwycięzcą wśród yerb była oczywiście Titrayju. Producent chwali się tym osiągnięciem na opakowaniu. Zawiera ono także informację, że jest to produkt bezglutenowy.
Titrayju jest suszone metodą Barbacua, starym sposobem wykorzystywanym jeszcze przez Indian Guarani, jednakże dziś w sposób zmechanizowany i szybszy. Liście yerby suszy się bezpośrednio w dymie, dzięki czemu nabierają swojego charakterystycznego, czasem ciężkiego smaku i aromatu.
Suszenie w dymie trwa między 8 a 12 godzin. Jednak uzyskany smak nie jest podobny np. do La Merced Barbacua, jeśli chodzi o dymność produktu. Druga ciekawostka to taka, że w czasie produkcji nie używa się pestycydów, dzięki czemu może za jakiś czas zdobędą certyfikat organiczności.
Nie pozostaje nic innego jak szybko przeskoczyć do otwarcia paczki i opisania pierwszych wrażeń zapachowych, a są one bardzo przyjemnie. Ładnie pachnie suszem z lekkim dymieniem, ale takim serio lekkim i nie ostrym. Pojawia się czasem nuta czegoś mocnego i jakby świeżego. Ogólnie pachnie ładnie i liściasto.
Sam susz ma widoczne patyczki, pyłu trudno mi ocenić czy jest dużo, ale jest widoczny i mieści się „na oko” w górnej granicy dla yerb argentyńskich. Listki średnio pocięte, kolor naturalny blado i ciemnozielony.
Zapach tuż po zalaniu zrobił się mocniejszy, wchodzi w klimat ziemisty, więc z ciekawością dolewam wody i biorę się za dalsze testy Titrayju.
Pierwsze zalanie wyszło bardzo lekkie i przynosi na myśl znajomy smak, coś co się kołacze z tyłu głowy, że człowiek pił podobne, ale sprawdźmy co tam dalej się dzieje, jak susz już złapał więcej wody. Hm, raczej lekkość smaku została zachowana, aczkolwiek liczyłem na większe obudzenie się liści. No nic.
Początek jest bardzo lekki, ale nie bardzo płaski, nie jest to też jakieś wow. Pierwsze wrażenia mogą się pojawić skręcając jednak w stronę ziemistości, jednak nie paragwajskiej kojarzącej się z dymem. Jest to taka ziemistość wilgotna, znam ten smak z innych yerb. Pod koniec paczki gdy miałem sporo pyłu potrafiła lekko skręcić w stronę nut kwaśnych przy dużym zasypie matero.
Wydaje mi się, że wiele osób mogłoby je opisać jako mokre patyki, mokre liście lub coś podobnego do mokrego papieru. Nie zdziwiłoby mnie to, bo nasuwają mi się podobne skojarzenia. Sama yerba jest lekka w smaku i na początku nie pozostawia w buzi żadnej cierpkości. Mniej więcej po trzecim zalaniu, jak już zaczyna dobrze oddawać smak, jest lekka cierpkość z tyłu podniebienia, lekko ściąga język, ale jest to przyjemne. Jeśli ktoś się zdecyduje na czysta yerbę, a będzie okazja napić się Titrayju, to nie będzie zszokowany.
Moje pierwsze wrażenia po otwarciu paczki i pierwszych zalaniach skręcały jeszcze w stronę wilgoci z piwnicy z ziemniakami 😀 ale to było za pierwszym razem jak otworzyłem paczkę, później o takie wrażenia trudniej, bo język się nieco przyzwyczaja. Gdy będziecie mieli okazję nabyć Titrayju, a wierzę, że kiedyś tak będzie, to po kilku dniach smak staje się bardzo lekki i polecam zrobić sobie przerwę, aby więcej z tej yerby wyciągnąć.
Polecam fanom argentyńskich yerby, smakuje klasycznie, jest lekko ściągająca goryczka na podniebieniu, ale jak wspominałem nie jest mocna. Smak jest przyjemny, ale bez wielkich ekscesów, po kilku małych zalaniach zostaje fajny i przyjemny prosty smak yerby. Początkującym polecam, jeśli są zdecydowani na czysty smak yerba mate. Mnie ta yerba lepiej posmakowała po kilku dniach.
Wypłukiwanie: średnie (ok. 0.7–1 l)
Cena: aktualnie niedostępna w PL
Dostępność: opakowanie 0.5/ 1 kg
Pobudzenie: zostawiam do oceny pijącym. Na mnie działa umiarkowanie.
Moja ocena: dobra+ (4+)
Napisales: «(…) może za jakiś czas zdobędą certyfikat organiczności (…) « . Ten certyfikat organica nie dostaje sie za darmo, ale sporo kosztuje. Male przedsiębiorstwa produkujące organicznie wola wydać te pieniądze na opiekę nad roślinami lub na pracowników. To jest tylko sprawa polityki danego przedsiębiorstwa. Tak wytłumaczył mi właściciel Yemarí. Do tego są stale niezapowiedziane kontrole jakości na farmie (czy po kryjomu nie używa sie pestycydów). Jeśli takie przedsiębiorstwo nie wpadnie, może dalej uprawiać i sprzedawać jako organica bez certyfikatu.