Argentyńska yerba mate Tucangua Elaborada con palo
Yerba mate Tucangua Elaborada con palo to argentyński produkt, który przed laty był już dostępny na naszym rynku. Jeśli pijesz yerbę krócej, możesz kojarzyć markę z organicznej wersji, która pojawia się co jakiś czas w polskich sklepach. Dziś wersja „podstawowa” – Tucangua Elaborada con palo.
Producentem odpowiedzialnym za markę jest Cooperativa Agricola LTDA. Ruiz De Montoya to spółdzielnia rolnicza działająca od 1953 roku, skupiająca się na początku na innych produktach, tj. zbożach, warzywach. Początkowo, gdy liczba hektarów była rządowo ograniczana, produkcja yerba mate w tej spółdzielni nie odgrywała większej roli, jednak z upływem lat zwiększano plantację i tym sposobem produkt ten stał się główną siłą napędową w spółdzielni. Zakupiono młyn, a następnie powstała Tucangua i tak od 1953 roku zrzesza 517 członków, w tym 57 kobiet. Warto dodać, że teraz zajmują się nie tylko Tucanguą, ale także marką Oroye, a także konfekcjonowaniem yerba mate na zlecenie oraz herbatą.
Pierwszym prezesem spółdzielni był Lorenzo Zimmerman nazywany „Don Lorenzo” i pozostał nim kolejne dwadzieścia lat. Dziś spółdzielnia na tym mocno konkurencyjnym rynku stara się sprostać wymaganiom, w tym także jakościowym. Możecie znać Tucanguę głównie z wersji organicznej, która od czasu do czasu pojawia się w sklepach, a jest eksportowana także do Japonii. Producent informuje, że produkt po dziś dzień jest zbierany ręcznie. Jeśli dotyczy to każdej, w tym nieorganicznej Tucanguy z recenzji, to ciekawie.
Przechodząc do żółto-zielonego opakowania z tukanem, nie spotkacie wielu informacji. Właściwie jedyną będzie propozycja przygotowania yerba mate oraz zdjęcie z datą 1956 i podpisem o produkcji od tego momentu yerba mate i herbaty.
Zapach tuż po otwarciu jest bardzo świeży, czuć przyjemną roślinność z odrobiną słodkości. Po chwili dopiero docierają aromaty bardziej drzewne, ale nadal są to zapachy lekkie i pachnące np. dymem. Tuż po zalaniu zapach się mocno zmienił i pachniało jak kakao i rośliny z ziemią.
Susz składa się głównie z regularnie pociętych listków, raczej blado zielonych. Czasem widzę takie bardziej żółte, a i jakiś przypalony też się zdarzył. Ilość patyczków i pyłu raczej regularna dla argentyńskiej yerby. Nie potwierdzona informacja to naturalne sezonowanie tej yerby przez 12 miesięcy, a wersji organicznej 24.
Pierwsze zalanie jest super lekkie, jeszcze nie naciągnęło dobrze, ale smak jest dość zachęcający. Jest to nadal klimat zwiewny i bez intensywnych doznań, ale na takie się nie zapowiada, więc trzeba dolać wody 🙂
Kolejne zalania niewiele zmieniają na intensywności, czuć w tej yerbie pewnego rodzaju świeżość, jednak odbieram ją inaczej, bardziej naturalnie dla yerby. Ten smak nie jest taki jakby za mało wyleżakowany, bo czasem takie wrażenie można odnieść pijąc różne yerby. Jest on po prostu dość lekki, raczej liniowy, ale yerbkowy z odrobiną goryczy w buzi.
Co ciekawe, popijając dalej i przez kolejne dni, można się przyzwyczaić do lekkiego smaku tejże yerby. Jest przyjemna, może bez wielu smakowych ekscesów, ale przynajmniej również bez negatywnych odczuć. Fani yerby argentyńskiej mogą dodać Tucangua do swojego yerbowego koszyka zakupowego. Jest to yerba lekka, więc trzeba mieć tego świadomość, np. nie ma tutaj mocnych goryczkowych nut, dymnych również nie. Po wypiciu zalania czuć smak samej yerby z lekko ściągającym wrażeniem w buzi o niskiej, przyjemnej goryczy. Jeśli szukacie czegoś wyraźniejszego to raczej nie z Tukanem, jednak dla naturalnego smaku w nico lżejszym wydaniu można testować.
Wypłukiwanie: średnie (ok 0.7l)
Cena: 29–32 zł
Dostępność: opakowanie 0.5 kg
Pobudzenie: zostawiam do oceny pijącym. Na mnie działa umiarkowanie.
Moja Ocena: bardzo dobra= (5=)